Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karpacz chce być jak Porto Alegre w Brazylii

Alina Gierak
W Karpaczu mieszka około 5 tys. osób. Ile wypowie się o potrzebnych wydatkach miasta?
W Karpaczu mieszka około 5 tys. osób. Ile wypowie się o potrzebnych wydatkach miasta? Marcin Oliva Soto
Ani Bogdan Malinowski, burmistrz Karpacza, ani Ryszard Rzepczyński, jego zastępca, nie byli w Brazylii. Dla jasności sprawy wspominają o tym na samym początku. Ale nie wypierają się inspiracji brazylijskimi rozwiązaniami. Wzorem samorządów z Porto Alegre, Belo Horizonte czy Recife wciągają mieszkańców do decydowania, na co wydać gminne pieniądze. W Karpaczu do zagospodarowania jest na początek 200 tys. zł.

- Na każdy z czterech okręgów wyborczych przypada po 50 tys. zł - wylicza Ryszard Rzepczyński. - Ludzie mają nam powiedzieć, co za te pieniądze zrobić w ich otoczeniu - tłumaczy zasady projektu.

Wczoraj wieczorem samorządowcy z Karpacza spotkali się z mieszkańcami pierwszego okręgu. - Ludzie będą mieli czas na przedyskutowanie, czy chcą mieć więcej latarni. A może lepiej zagospodarować skwer i postawić ławki? - wiceburmistrz podaje przykłady, na co można wydać pieniądze. Wiosną będzie już wiadomo, co robić, a jesienią wszystko ma być gotowe. Miasto nie może nawalić. Ludzie muszą widzieć, że byli skuteczni.

Dwieście tysięcy złotych wydzielone do tzw. budżetu partycypacyjnego i tak byłoby wydane na miejskie remonty i naprawy. Ale Karpacz chce upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: jeśli ludzie sami wskażą, co robić, to potem będą dbać, by tego nie zniszczono. Liczy się także obudzenie lokalnej aktywności i budowanie poczucia więzi z małą ojczyzną.

System ten znany jest w Brazylii od niemal 20 lat pod nazwą demokracji uczestniczącej. W Porto Alegre dyskusje nad budżetem odbywają się podczas sąsiedzkich i ogólnomiejskich zgromadzeń mieszkańców. Aby ludzie mieli wiedzę potrzebną do podejmowania decyzji o wydatkach miasta, władze organizują dla nich szkolenia i kongresy. Bierze w nich udział kilka tysięcy mieszkańców. Ich decyzje są potem wiążące dla władz.

W Polsce ten system raczkuje. Do tej pory tylko Poznań prowadził konsultacje z mieszkańcami w sprawie nowego stadionu.
- Będzie trudno - tak pomysł władz Karpacza ocenia dr Radosław Solarz z Instytutu Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. - W Polsce ludzie nie chcą w niczym uczestniczyć. Ożywiają się i jednoczą jedynie wtedy, gdy idą protestować przeciwko np. budowie pod ich oknami oczyszczalni ścieków - dodaje.

Według niego na Dolnym Śląsku jeszcze trudniej jest namówić mieszkańców do wspólnego działania, bo ludność jest napływowa, a budowanie więzi trwa latami.
Szefowie Karpacza są optymistami. - Zaczynamy od małych spraw - mówi Rzepczyński. - Gdy ludzie zobaczą, że słuchamy ich rad, będą się włączać w decydowanie - twierdzi.

Marta Milczarek, która mieszka w Karpaczu przy ul. Kolejowej, już takiej pewności nie ma. - Nie słyszałam o tej akcji - dziwi się, gdy ode mnie dowiaduje się o spotkaniu w sprawie podziału budżetu miejskiego. Pierwszy wniosek już jest: dotrzeć do wszystkich mieszkańców z informacją o pomyśle.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na karpacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto