Siedem lat po przyjęciu Polski do Zjednoczonej Europy, wciąż nie udało się jednak zrealizować idei stworzenia „Europa – miasta”. Ponowne połączenie Zgorzelca i Goerlitz w jeden organizm miejski, to przedsięwzięcie pozostające w sferze planów. Rafał Gronicz, burmistrz Zgorzelca uważa jednak, że rozszerzenie granic Unii Europejskiej zmieniło bardzo wiele na polsko-niemieckim pograniczu. Polacy od kilku lat, coraz chętniej wyprowadzają się za Nysę Łużycką. Wynajmują, opuszczone
mieszkania w Goerlitz. Niemcy wprawdzie nie chcą mieszkać w Zgorzelcu, ale kupują nieruchomości pod miastem, na terenach rekreacyjnych.
Mieszkańców obu krajów łączą przede wszystkim wspólne interesy. Zniknął wprawdzie drobny przygraniczny handel. Po stronie polskiej nikt już nie rozstawia łóżek polowych, z wyłożonymi na nich papierosami. Nie ma już też kramów sprzedających „ryż, mdło i powidło” od chińskiej odzieży do koszy z wikliny. Teraz Polacy, Niemcy i Czesi robią zakupy w hipermarketach dużych sieci handlowych. W 30-tysięcznym Zgorzelcu jest aż siedem centrów - spożywczych, budowlanych i rozwywkowo-usługowych.
Mieszkańcy Zgorzelca, zajmujący się drobnym biznesem, rozwijają przede wszystkim usługi, których głównymi odbiorcami są Niemcy. Postały dziesiątki zakładów fryzjerskich, krawieckich i warsztatów samochodowych. Świetną renomą, wśród Niemców mają także polskie gabinety dentystyczne.
Inaczej naszą obecność w UE, oceniają w turystycznej Szklarskiej Porębie. Graniczy ona wprawdzie z Czechami, ale do przygranicznego, malutkiego Harrachova jest kilka kilometrów i kontakty mieszkańców są dużo rzadsze. Najczęściej spotykają się na Polanie Jakuszyckiej, gdzie Polacy i Czesi korzystają z tras biegowych.
- Nieraz ma parkingu przed Polaną ustawia się więcej aut z Czech niż z Polski – mówi Julian Gozdowski, gospodarz ośrodka.
To zasługa braku kontroli granicznej. Wolny przepływ turystów to według Grzegorza Sokolińskiego, burmistrza Szklarskiej Poręby największa zaleta naszej obecności w UE.
- Wprawdzie liczba gości nie zbliżyła się jeszcze do ilości przyjazdów z czasów istnienia Funduszu Wczasów Pracowniczych, ale obserwujemy systematyczny wzrost – mówi Grzegorz Sokoliński, burmistrz Szklarskiej Poręby.
Otwarte granice i łatwość podróżowania są też dla kurortu sporym wyzwaniem. Od siedmiu lat coraz poważniejszą konkurencją są czeskie ośrodki wypoczynkowe. Szklarska Poręba musi zabiegać, by zatrzymać u siebie Polaków i ściągnąć obcokrajowców. Tymczasem rozbudowa turystycznych atrakcji idzie bardzo powoli. W tym roku zbudowano jedną kolejkę linową, po wieloletnich staraniach.
- Nie winiłbym za to Unii Europejskiej, a raczej nasze prawo, które hamuje rozwój turystyki – uważa Sokoliński.
Według niego pod pretekstem przystąpienia Polski do UE w naszych przepisach pojawiły się rożne regulacje, które dodatkowo twórczo rozwinięto, nadmiernie je komplikując. To główna zgryzota samorządowców i mieszkańców, chcących np. budować na obszarach chronionych ze względu na walory przyrodnicze. Po akcesji Polski do UE utraciliśmy możliwość dowolnego decydowania o przeznaczeniu terenów, które włączono do obszarów objętych programem Natura 2000. Ponadto procedury środowiskowe są rozbudowane, co podnosi koszt wielu inwestycji.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?