Komornik na koncie Szklarskiej Poręby

Musiał go opuścić cztery lat temu. Gmina wyrzuciła Nowaczyka po 19 latach dzierżawy, za czynszowe długi. Też zaangażowano do tego komornika. Były gospodarz Belwederu, nie potrafi ze spokojem mówić o tamtym okresie. Rozleciała mu się rodzina, musiał zamieszkać u siostry, korzystał z pomocy społecznej. Za swe tarapaty finansowe obwinia urząd i miejskie wodociągi.

- Utopili mnie w szambie. Nie mogłem przyjmować gości bo woda, którą dostarczano mi wodociągiem nie spełniała norm sanitarnych. To mnie rozłożyło – tłumaczy Nowaczyk.

Były dzierżawca domagał się od miasta 300 tys. zł. Sąd w Jeleniej Górze nie uznał jego racji, więc złożył apelację do Wrocławia. Tam przyznano mu prawie 190 tys. zł plus odsetki. Gmina musiała zapłacić też koszty sądowe i komornicze, bo zwlekała z wypłatą pieniędzy.

Burmistrz Grzegorz Sokoliński, uważa że wyrok jest kuriozalny. Jego zdaniem Nowaczyk złożył pozew, gdy roszczenie było już przedawnione.
- Z tego powodu sąd w Jeleniej Górze rozstrzygnął sprawę na korzyść gminy – mówi Sokoliński.
W kolejce czekają kolejne procesy, wytoczone przez byłych dzierżawców gminnych pensjonatów. Wszyscy chcą zwrotu nakładów na obiekty. W jednej ze spraw roszczenie sięga pół mln zł.
Gmina burzliwie rozstawała się z dzierżawcami kilka lat temu. Samorząd podniósł czynsz w skomunalizowanych dawnych domach Funduszu Wczasów Pracowniczych. Uznano bowiem, że jest on katastrofalnie niski. Dzierżawcy, przez wiele lat płacili miesięcznie za metr kwadratowy pensjonatu od 1,26 zł do 2,90 zł. To mniej niż za mieszkania komunalne.
- Z dzierżaw 13 budynków o łącznej powierzchni użytkowej prawie 5,5 tysiąca metrów kwadratowych wpływało zaledwie 120 tys zł rocznie – wspomina Sokoliński.
Dzierżawcom zaproponowano zmiany umów, aby urealnić stawki. Z oferty skorzystało tylko dwóch. Pozostałym umowy wygasły i musieli opuścić obiekty. Gminie udało się sprzedać część pensjonatów. Niektóre stoją puste.